Adam Stanisław Dróżdż urodził się 15-go grudnia 1920 roku w Gołonogu
i tu spędził całe życie. Gołonóg po prostu kochał. Znał każdy jego
zakątek i wielu jego mieszkańców. W latach 90-tych spisał obszerną
i szczegółową historię bliższej i dalszej rodziny, a także historię
Gołonoga. Przedtem przez kilka lat gorliwie zbierał materiały i
robił wywiady z najstarszymi członkami rodziny. Jego chrzestny syn
pomógł mu tę kronikę pięknie wydrukować, i w ten sposób wielu członków
rodziny mogło otrzymać kopię.
Mając już ponad 80 lat przez kilka lat, aż do czasu choroby, pracował
nad stroną internetową poświęconą Gołonogowi, która istnieje do
dziś i ma wielu odwiedzających. Strona ta zatytułowana jest „Nasz
Gołonóg”, a jej adres to: naszgolonog.net.
Zamieścił tam jeszcze bardziej szczegółową historię Gołonoga opartą
na wielu źródłach oraz liczne fotografie. Nauczył się doskonale,
mając już ponad 80 lat, obsługi komputera i tworzenia stron internetowych.
Adam Dróżdż trzy razy w swoim życiu wspinał się na sam szczyt wieży
tego właśnie kościoła Św. Antoniego, żeby robić zdjęcia panoramy
Gołonoga i okolic i dokumentować zmiany. Wiele z tych zdjęć zrobionych
z wieży umieszczonych jest na stronie „Nasz Gołonóg”. Ostatni raz
był na szczycie wieży i robił zdjęcia kiedy miał 80 lat.
Adam Dróżdż był także miłośnikiem Jury Krakowsko - Częstochowskiej,
gdzie bardzo często zabierał rodzinę i przyjaciół w czasie weekendów
oraz miłośnikiem Beskidów, gdzie przez wiele lat bardzo aktywnie
spędzał z rodziną urlopy.
Żył bardzo szczęśliwie w dwóch związkach małżeńskich. Pierwsza
żona, Daniela, była powszechnie znanym w Gołonogu fotografem. Fotografowała
mieszkańców Gołonoga przez 43 lata aż do swojej śmierci. Dokumentowała
na zdjęciach chrzty, Pierwsze Komunie Święte, śluby, pogrzeby i
wiele innych okazji. Adam Dróżdż pomagał w tym żonie jak mógł.
Kilka lat po śmierci pierwszej żony, w 1993 roku, ożenił się bardzo
szczęśliwie z Eugenią, która podobnie jak pierwsza żona jest osobą
powszechnie znaną i lubianą w Gołonogu. Eugenia wiele lat pracowała
w kilku różnych dzielnicach naszej miejscowości przynosząc mieszkańcom
do ich domów przesyłki listowe i emerytury.
Adam Dróżdż był wzorem męża, ojca i dziadka. Był także bardzo
lubianym wujkiem. W młodości swoim dzieciom poświęcał cały swój
wolny od pracy czas, a także często innym dzieciom w rodzinie i
dzieciom sąsiadów, organizując im zawsze ciekawe zajęcia. Bardzo
troskliwie i aż do czasu, kiedy uniemożliwiła to choroba, opiekował
się swoim synem Jackiem, który z powodu inwalidztwa porusza się
na wózku.
Adam Dróżdż był ogromnym optymistą, w każdej sytuacji skupiał się
na tym, co pozytywne. Był człowiekiem bardzo uczciwym, dobrego serca
i z dużym poczuciem humoru. Stale egzaminował swoje postępowanie
starając ciągle zmieniać się na lepsze. Wyznawał zasadę, że nie
można się wieczorem kłaść spać z gniewem w sercu czy z żalem na
kogoś. Jeśli były jakieś nieporozumienia lub niedomówienia w rodzinie,
to musiał się upewnić, że wszystkich przeprosił i nikt na nikogo
się nie gniewa zanim udał się na wieczorny spoczynek.
Cechowała go ogromna wola życia. Przed sześcioma laty złamała go
choroba – poważny udar mózgu. Lekarze nie dawali mu właściwie nadziei
na przeżycie. Nastąpił wkrótce potem jeszcze jeden udar mózgu, ale
dzięki ogromnej Łasce Boga, ogromnej woli życia, bardzo troskliwej
opiece ze strony żony, a także często kuzynki, dzięki dobrym i życzliwym
lekarzom, i bardzo utelentowanemu rehabilitantowi, przeżył, i chociaż
częściowo sparaliżowany i na wózku inwalidzkim, dalej przez ponad
pięć lat cieszył się życiem, nie tracił poczucia humoru i optymizmu.
Nie mógł już sam czytać, ale bardzo lubił słuchać literatury pięknej
nagranej na kasetach i często jeździł na wózku z żoną do biblioteki,
żeby osobiście wybierać nowe kasety. Bardzo lubił słuchać dzieł
Kraszewskiego. Jeden z jego lekarzy mówił, że medycyna jest bezsilna
wobec woli życia pacjenta.
Adam Dróżdż przez całe życie lubił uczyć się nowych rzeczy i zwiedzać
nowe miejsca, o ile to było możliwe. Pięciokrotnie wybrał się w
podróż na południe Stanów Zjednoczonych, żeby odwiedzić córkę, i
za każdym razem wybierał takie połączenia, żeby przesiadać się na
lotnisku w innym kraju i w innym mieście, żeby zobaczyć coś nowego.
Można by jeszcze długo wspominać aktywne życie Adama, a także jego
pracę zawodową i społeczną, i zasługi dla Gołonoga, ale na zakończenie
chcielibyśmy tylko przeczytać wstęp do jego „Kroniki Rodzinnej”.
Jest to krótki tekst, który Adam napisał sam o sobie w połowie lat
90-tych. Oto jego własne słowa:
„Życie jest ciągłą wielką szkołą, nieustannym doświadczeniem.
Wnioski z własnych przeżyć, wzorce innych ludzi, przekazy historii,
oraz wskazania sumienia są bodżcami naszych poczynań, które w
sumie sprawiają, że życie daje nam satysfakcję, staje się pożytecznym
dla otoczenia, i wzbudza nadzieję na ponowne odrodzenie się zgodnie
z nauką Chrystusa.
Dlatego powinniśmy przeznaczać więcej czasu na zastanowienie
się nad jego trwaniem i celem, aby wykorzystać jak najwięcej możliwości
dla opamiętania się i wyboru właściwej drogi życiowej.
Zwykle o tym nie pamiętamy w wirze bieżących spraw
i obowiązków, w ciągłym pędzie szalonego świata i ogarniających
nas w coraz większym stopniu środków masowego przekazu.
Pod koniec życia przychodzi nieodparta chęć i potrzeba
dokonania podsumowania, analizy tego, co się przeżyło, przekazania
choćby części swych doświadczeń następcom i uratowanie tego przed
zapomnieniem.
Być może któryś z moich wnuków zapragnie kiedyś dowiedzieć
się skąd się wywodzi, jak wyglądało miejsce skąd pochodzili jego
przodkowie, kim byli ludzie z jego rodziny. Te zapisy są próbą,
trochę prymitywną, może nieudolną, zanotowania fragmentów tej
rzeczywistości, która wypełniła moje życie, przypomnieniem sylwetek
ludzi, którzy byli dla mnie bliscy.
Ograniczona możliwość przedstawienia wszystkich faktów
i zawodność pamięci sprawiają, że ta praca nie ma ambicji być
kompletną i nie została dostatecznie pogłębiona, nie zawiera także
wniosków i wskazań na przyszłość.
Trzeba w końcu powiedzieć, ze moje życie było względnie
udane. Dużo w nim było zdarzeń tragicznych, przedwczesna śmierć
ojca, śmierć dziecka, inwalidztwo syna, a wreszcie śmierć ukochanej
żony.
Wypełnione jednak było również wielkimi radościami.
Zaś wrodzony optymizm, dobra kondycja fizyczna, stale duża aktywność,
a także brak trosk materialnych w wieku dojrzałym, złożyły się
na to, że przeżyłem już tyle lat, co nie było dane wielu moim
rówieśnikom.”
-- Adam Dróżdż, wstęp do „Kroniki
Rodzinnej”, Gołonóg, 1997 rok.
|